Jako Miłośnicy i Opiekunowie kotów, regularnie zastanawiamy się nad tym, co siedzi w ich futrzanych głowach. Czy są wśród kotów filozofowie rozmyślający nad sensem człowieczego życia? A może psychologowie, którzy analizują każdy nasz krok i próbują ogarnąć ludzką mowę ciała? I czy koty w ogóle postrzegają nas jako ludzi, czy może w ich oczach jesteśmy przerośniętymi, dwunożnymi, dalekimi kuzynami kotów? Dziś na blogu, z pomocą kotów z teamu #myKottyCats, spróbujemy rozwiać wątpliwości i sprawdzić jak koty postrzegają nas – swoich Opiekunów. Zapraszamy!
Człowiek widziany okiem kota – psychologa
Koty doskonale radzą sobie z odczytywaniem ludzkich emocji. Nasze zdenerwowanie, smutek, złość, ale także radość i pozytywne nastawienie, są dla nich wyraźnym wskaźnikiem tego, jak na daną sytuację można zareagować i czy, z perspektywy kota, jest ona bezpieczna czy też nie. Często więc, gdy się złościmy – koty trzymają się na dystans, a gdy jesteśmy smutni czy chorzy – przychodzą, aby dotrzymać nam towarzystwa. I choć same koty wielu z tych emocji nie potrzebują wyrażać w stosunku do siebie nawzajem, nauczyły się żyć z człowiekiem w perfekcyjnej harmonii. Może w poprzednich wcieleniach koty faktycznie zajmowały się psychologią lub przesiadywały w gabinetach psychologów? Tej tajemnicy nie chcieli nam jednak zdradzić ani Teddy, ani Kitku Yoda, Tosia, czy Luna z teamu myKotty:)
Co taka emocjonalna komunikacja oznacza dla nas, kocich Opiekunów? Już na tym etapie możemy zauważyć, że koty prawdopodobnie nie traktują człowieka jak dalekiego przodka kotów – nauczyły się reagować na nasze emocje, ale wielu z nich najpewniej nie rozumieją i nie czują potrzeby do ich odtwarzania. Wiedzą też, że gdybyśmy byli kotami, z pewnością lepiej wychodziłoby nam czytanie komunikatów, jakie koty wysyłają w naszą stronę 🙂 Takie niedociągnięcia są jednak wybaczone, bo gdy nasza więź z kotem jest naprawdę silna, w gorszych chwilach możemy zawsze liczyć na profesjonalne wsparcie mruczącego przyjaciela i vice versa.
Wymiana sygnałów na linii kot-człowiek
Jak koty zdołały zaadaptować się do komunikacji z człowiekiem, któremu daleko do kociej gracji w mowie ciała? Odpowiedź jest prosta – swoją wiedzę opierają na latach doświadczeń! Przodkowie naszych dzisiejszych kotów domowych dostrzegali, że u boku człowieka mogą liczyć na bezpieczne schronienie, wyżywienie, a z czasem także na pomoc w trudnych chwilach, np. w chorobie. Chcąc więc jak najlepiej porozumieć się z nowo oswojonym gatunkiem, koty na przestrzeni lat wypracowały umiejętności stosowania mowy ciała (np. pozycji ogona, uszu, wibrysów, ale też bezpośrednich interakcji z człowiekiem) oraz miauczenia w różnych intonacjach, chcąc przekazać nam w ten sposób określone komunikaty. Czy próbują w ten sposób naśladować naszą mowę, widząc, że ludzie między sobą porozumiewają się z pomocą głosu? Być może! W końcu pomijając pierwsze tygodnie życia, koty nie miauczą do siebie nawzajem prawie w ogóle.
Co wykombinowały w kwestiach komunikacji koty z teamu #myKottyCats? Teddy na przykład łazi za człowiekiem krok w krok i miauczy, gdy chce naszego zainteresowania – oczywiście w najbardziej donośny i „upierdliwy”, czyli ciągły sposób. Kitku Yoda natomiast odpowiada na nasze zaczepki wzrokowe i słowne czymś w rodzaju „skrzeczenia”, podobnie z resztą jak Tosia, która komunikuje się z Opiekunami skrzeczeniem i gruchaniem.
Co ciekawe, skuteczność komunikacji na linii kot-człowiek zależy w dużym stopniu od więzi zbudowanej pomiędzy konkretnym kotem i jego Opiekunem. To właśnie taka zależność dodatkowo umacnia teorię, że w oczach kotów jesteśmy zupełnie odrębnym gatunkiem i z ich dzikimi przodkami niewiele mamy wspólnego. Poprzez własną mowę ciała, kot potrafi przekazać konkretny komunikat każdemu dowolnemu przedstawicielowi swojego gatunku, jednak gdy przychodzi do kontaktu z człowiekiem, bez wspólnego bagażu doświadczeń i chwil spędzonych razem z Opiekunem, skuteczne porozumiewanie się z człowiekiem może wyglądać jak próba nauczenia go nigdy nie słyszanego języka obcego – i to bez słownika!
Człowiek kotu… człowiekiem
Teoria, według której koty traktują człowieka jak dużego kota była przez lata wielokrotnie podejmowana przez Opiekunów i kocich pasjonatów i nic w tym dziwnego – koty są dla nas członkami rodziny i chcielibyśmy, żeby one także widziały nas jak rodzinę. Analizy kociego zachowania wskazuje jednak na to, że koty są świadome tego, że człowiek to nie do końca kot – w końcu żaden mruczący kumpel nie podjąłby się przecież usługiwania kotu w kuchni, spełniania wszystkich zachcianek kota czy, o zgrozo, sprzątania kuwety! Człowiek chodzi też jakoś inaczej, nie ma futra, spędza w kuchni godziny zamiast po prostu złapać sobie mysz i nie potrafi umyć się bez użycia wody. Totalnie to nie kocie z jego strony.
Powracając do pytania ze wstępu, zastanawiamy się raz jeszcze: Jak koty postrzegają swoich Opiekunów? Cóż… w zależności od potrzeb, nasze futra mogą traktować nas jako żyjące podajniki do karmy i serwis sprzątania kuwet. Mogą nas szanować, a nawet pokochać, na swój wyjątkowy, zakłaczony sposób. Z pewnością jednak, gdy zbudujemy z nimi solidną relację opartą na wzajemnym szacunku, miłości i czułości, będziemy w oczach kotów członkami ich rodziny, nawet jeśli daleko nam samym do odnalezienia kotów na ludzkim drzewie genealogicznym.
A czy Wy, drogie przeKoty, zastanawialiście się kiedyś nad tym co Wasze koty mogą o Was myśleć? Może macie teorie, które koty przekazały Wam telepatycznie i czekacie na okazję, by się nimi podzielić? Zostawiamy sekcję komentarzy do Waszej dyspozycji!
Koty są opiekuńcze. Adoptują nas do swojej społeczności i wybaczają, że jesteśmy niezgrabni i tępi. Przyjmują to, co możemy im dać i tylko czasem wyrażają zdziwienie naszą niepojętnością
Otóż to! 😁