Doniczka lecąca z półki? To klasyka w repertuarze kocich sztuczek. Bo choć futrzaki potrafią poruszać się bezszelestnie i przemknąć obok nas niezauważone, niektórzy koci lokatorzy lubią pokazywać swoim człowiekom na czym polega gustowne urządzanie wnętrz i robią to z hukiem, dbając o efekty specjalne swojej prezentacji. Co jednak kryje się za nawykiem zrzucania przedmiotów z półek i czy niespodziewana zmiana domowych dekoracji to koci sposób na szantażowanie człowieka? Chodźcie z nami, przeKoty – poszukamy odpowiedzi u samego źródła.
Kocia teoria grawitacji – co stoi na wysokości, musi nauczyć się latać
Koty to stworzenia w gruncie rzeczy bardzo inteligentne. Czasem wolą swoje mądrości schować pod otoczką wiecznie leniwego i śpiącego kota, ale czasem zdecydowanie lepszą zabawą jest pokazanie człowiekowi tego i owego. Czy koty zaczerpnęły pomysł na zrzucanie rzeczy z półek od Isaaca Newtona? Być może. Ale może to kot zrzucił na jego głowę jabłko, pomagając odkryć zjawisko grawitacji? Ta teoria podoba nam się zdecydowanie bardziej i najlepiej oddaje kocią naturę – testowanie przyciągania ziemskiego na przedmiotach wszelakiej maści to wszak doskonała zabawa!
Spójrzmy prawdzie w oczy, przeKoty – pogoń za przedmiotem pacniętym łapą i uciekającym po podłodze zajmuje wysokie miejsce w hierarchii ulubionych kocich zabaw. A gdy przedmiotów takich nie ma na horyzoncie, rezolutny kot wie jak znaleźć je sobie ponad podłogą. W myśl teorii “co stoi na wysokości, musi nauczyć się latać”, wiele kotów opanowało do perfekcji pacanie przedmiotów łapą tak długo, aż te wylądują na ziemi z pięknym telemarkiem lub wykrzaczą się na środku podłogi, wywołując na twarzy człowieka pomieszanie zdenerwowania z niemożliwym do powstrzymania wybuchem śmiechu.
Testowanie granic życia codziennego
Człowiek uczy się przez czytanie książek, zdobywanie wiedzy w szkole czy doświadczenia. U kota te ostatnie zajmują w hierarchii najwyższe, a wręcz jedyne miejsce – wszelkie nawyki, przyzwyczajenia, preferencje czy lęki wykształcają się w kocie na bazie wcześniejszych doświadczeń. To m.in. z ich powodu koty tak bardzo kochają rutynę. Myślą: “Skoro wczoraj człowiek pobawił się ze mną wędką przed śniadaniem, a później podał michę pełną dobrego jedzenia i ja to przeżyłem, dzisiaj musi stać się tak samo. Bo jeśli nagle zabraknie zabawy, a człowiek obudzi się później i poda jedzenie nie o 6, a o 8, czy ja dalej przeżyję?”. A gdzie w tym wszystkim miejsce na zrzucanie przedmiotów z półek?
Nauka przez doświadczenie wzmacnia u kotów bardzo ważną cechę – ciekawość. Poza budowaniem rutyny wokół podstawowych czynności dnia codziennego, koty są zwyczajnie ciekawskie świata i jeśli widzą w swoim otoczeniu coś nowego, koniecznie muszą przetestować jego działanie. Bibeloty na półkach? Kot ma oczywiście zdolność przejścia obok nich bezszelestnie. Ale co stanie się, gdy nagle przedmiot spadnie? Czy przeżyje? A może zostanie doskonałą zabawką? A może tym razem poleci w górę, a nie w dół? Jest tyle możliwości i tak mało dni na ich testowanie!
Człowieku, zwróć na mnie uwagę
Kolejnym z powodów, dla których niektóre futrzaki zrzucają przedmioty z półek znacznie częściej, niż ich kumple, może być też fakt, że dla kota akcje takie są doskonałym sposobem na zwrócenie uwagi człowieka. Gdy pracujemy w domu, a koty nudzą się i desperacko szukają dobrego zajęcia, zabawa z człowiekiem z pewnością poprawiłaby ich nastrój. Człowiek jednak woli klepać palcami w klawiaturę i zajmować się pracą, pod pretekstem “zarabiania na saszety”. I gdzie w tym frajda?
Miauczenie – nie pomaga. Podgryzanie kostek? Nie pomaga. Ale gdy nagle, ni z gruchy ni z pietruchy, z półki w sypialni huknie ceramiczny słonik przywieziony z wakacji nad morzem – oj, kocie, chyba musimy sobie pogadać. I tak właśnie kot, poszukujący uwagi człowieka, nagle skupia ją całkowicie na sobie. Oczywiście, zdarzają się krzyki, lamenty i nerwowe zamiatanie podłogi, ale kot osiągnął cel. Człowiek odszedł od pracy i zajął się kotem. Może zostanie w sypialni na dłużej i wyciągnie spod łóżka ten złoty papierek po cukierku, który tak cudownie toczył się po podłodze wczoraj wieczorem? A może wróci po wędkę i pozwoli zapolować na pióra?
Koty pozostaną kotami
Bez względu na to, czy latające przedmioty to w Waszym domu wydarzenie na porządku dziennym czy też nie, naszą radą jest pozwolić kotom być… kotami! Choć więc warto zastanowić się nad przyczyną, dla której Wasz koci przyjaciel postanowił nauczyć doniczkę latać i rozwiązać problem, jeśli taki się pojawia, w wielu przypadkach trzeba po prostu uzbroić się w cierpliwość, zabezpieczyć cenne przedmioty i umożliwić kotom wyrażanie siebie w każdym wymiarze.
Być może są po prostu naukowcami, dla których teoria grawitacji jest wyjątkowo fascynująca? A może wykorzystują przedmioty na półkach, aby powiedzieć: “Hej. Uważam, że za dużo pracujesz i musisz znaleźć w swojej rutynie dnia miejsce na zabawę z kitku”? Jeśli w Waszych domach latające przedmioty to codzienność, koniecznie dajcie nam znać, przeKoty, jakie powody Waszym zdaniem kryją się za kocimi psikusami. Na odpowiedzi i Wasze opowieści czekamy w komentarzach 🙂
Standardowy powód zrzucania przedmiotów – nakarm mnie. Codziennie pomiędzy 4 a 4:30 Desmond wchodzi na mnie, robi kilka okrążeń, trąca nosem, a jeśli to nie przynosi efektu…cóż…”pomóż mi grawitacjo!”. I to już bez znaczenia co – telefon, pilot od tv, pudełko z chusteczkami, tabletki na gardło…wszystko co się może znaleźć na nocnej szafce jest potencjalną ofiarą współpracy Desmonda i grawitacji. A jak tylko otworzę oko…nie ma zmiłuj. „Miau miau”…deptu deptu…do skutku. Lucek i Ciri natomiast tylko czekają w drodze do misek, bo znają skuteczność starszego brata 🙂
Desmond po prostu przemawia w imieniu tłumu i potrzebuje siły przebicia 😅 Ale na poważnie, doskonale że zauważasz takie zachowanie i wiesz doskonale, z czym się wiąże, a jednocześnie masz świadomość, że po prostu go tego nie oduczysz. Taki już sobie wyrobił mechanizm i przecież kota ukarać się nie da za coś, co dla niego naturalne 🙂 Dzięki za świetny przykład kociego testowania grawitacji!
Pozdrowienia dla Ciebie, Desmonda – mistrza grawitacji, a także Lucka i Ciri od całej ekipy myKotty!
Mój kot lubi zabawę. ja stawiam na stole tubkę z kremem, on ja zrzuca. I tak kilkadziesiąt minut. Może myśli „kiedy Ci się znudzi?” A może … tresuje mnie w podnoszeniu tubki z kremem.
Hm, dobre pytanie – Ty się bawisz z kotem, czy kot z Tobą 😅 Coś w tym jednak jest – u nas, teamowa kotka Tosia również lubi takie zabawy. I na co dzień nie należy do kotów zrzucających przedmioty z półek ot tak, ale gdy chce się bawić, wskakuje na fotel i czeka, aż ktoś położy na oparciu papierową kulkę. Zabawa bez końca pt. „jak daleko możesz kulko polecieć?” 😼 Ah, te koty!