przeKocie historie. O tym jak pomagać opowiada Anna Spurek

mykotty

Dziś mamy dla Was kolejny wywiad z przeKotem. Ta piękna opowieść o kotach, pomaganiu i bezinteresowności może stać się inspiracją dla wielu z nas, dlatego przeczytajcie ją do końca i podzielcie się nią z innymi. O tym jak nieść pomoc zwierzakom opowiada Anna Spurek.

Czym zajmujesz  się na co dzień i jak to się wiąże z kotami?

Moja praca zawodowa nie jest związana z działaniami na rzecz zwierząt. Doradzam małym i średnim przedsiębiorstwom, zarządzając, budując sieć sprzedaży bardzo dużo podróżuję i mieszkam w dwóch krajach – Włochach i w Polsce. Bardzo łatwo zauważać zmiany, szczególnie w traktowaniu zwierząt towarzyszących odwiedzającym Mediolan, Nowy Jork, Warszawę.  Zawsze będąc w podróży odwiedzam nowe albo znane już sklepy z rzeczami dla zwierząt.

Jaka jest historia Twoich kotów?

W kwietniu 2015 r. umarła moja kotka Pysia. Nadal mam do siebie żal, że nie dbałam o nią wystarczająco. Przez 9 lat swojego życia była kotką wychodzącą i w ostatnich latach została u niej zdiagnozowana przewlekła niewydolność nerek. Dwa tygodnie po śmierci Pysi, w lokalnej gazecie włoskiej mój szef znalazł ogłoszenie o kotkach do adopcji ze schroniska w Livorno. Futerka (wtedy Erica), straciła oczko w wyniku zapalenia spojówek, kiedy była mała. Szef pokazał mi ogłoszenie mówiąc: trzy lata ma, bez jednego oczka, jak Ty jej nie adoptujesz to poczeka długo na dom. W tym samym tygodniu pojechaliśmy razem z moim konkubentem do schroniska i odebraliśmy Futrę. Po dwóch tygodniach wyszła spod łóżka a dzisiaj jest główną zarządzającą w domu. Nasza weterynarka stwierdziła, że gdyby miała towarzystwo to byłoby lepiej i ze schroniska w Empoli, adoptowaliśmy 6 miesięczną Nerkę, która została wcześniej znaleziona gdzieś pod mostem, jako malutka kotka miała przez dwa tygodnie dom z inną rodziną, ale nie została zaakceptowana przez psa rezydenta. W efekcie mieszkała w zamknięciu. 

W 2016 roku jako wolontariusz w Schronisku w Korabiewicach poznałam Rezę, która miała niewielkie szanse na adopcje ze względu na nowotwór żołądka. Mieszkała z nami tylko 6 miesięcy w Toskanii i był to najtrudniejszy i najlepszy okres w naszej adopcyjnej historii. Głucha, mocno wycofana, była najlepszą towarzyszką na świecie. Po jej śmierci zdecydowałam się, że trzeba dać szansę na dom komuś innemu i do Włoch przyjechała ze mną Bagirka – kotka z Ukrainy, mocno lękliwa, kochająca mojego konkubenta miłością absolutną. W grudniu 2017 r. przekonałam Paolo, żebyśmy zaadoptowali czwartą kotkę, która miała na imię Nera (jak nasza Nerka), a obecnie ma na imię Helenka. Dziś nasze kotki mieszkają w domu, nie wychodzą na zewnątrz i nie wiem czy są szczęśliwe, ale mam pewność, że są bezpieczne, zaopiekowane i nie narażam ich na choroby oraz wypadki komunikacyjne czy niezauważenie symptomów choroby lub okrucieństwo ze strony ludzi. Wiem, że temat nie wychodzących kotów jest nadal kontrowersyjny, ale wystarczy zobaczyć kilka zdjęć powypadkowych i dodać moje własne doświadczenie (mogłam wcześniej zauważyć chorobę) –  dla mnie są to wystarczające argumenty za zasiatkowaniem balkonów i okien. 

Jakie charaktery mają Twoje koty?

Futerka lubi innych ludzi już po mniej więcej godzinie lub dwóch, zarządza podziałem miejsca na łóżku, jest władcza i wyjątkowo proludzka. Bardzo cierpi w trakcie burzy i fajerwerków – to dla niej koszmar. Dzielnie znosi wizyty u weterynarza, które musi odbywać co 6 miesięcy (echo serca z powodu wady wrodzonej), Nerka nie lubi ludzi innych niż my, wszystko jest jej, ma mocny charakter, zdecydowanie wie kiedy czegoś chce, a kiedy nie, nie lubi wizyt u weterynarza, dodatkowo bardzo wpłynęła na nią choroba i codzienne inhalacje. Helenka bardzo lubi jeść i się bawić, jest beztroska i wpatrzona w Nerkę, robi wszystko to co ona. Bagira jest lękliwa, doświadczenia z Ukrainy musiały być dla niej bardzo trudne. Lubi bawić się piłkami, przychodzi tylko do wybranych osób.

Co cenisz najbardziej w kotach?

To trudne pytanie, trochę jak co cenisz sobie w ludziach:). Cenię, że zaakceptowały nas i siebie nawzajem. Nigdy się nie poddają. Nawet jeśli dziesięć  razy nie udało się czegoś zrobić to za jedenastym razem się uda.

Jesteś mocno zaangażowana w sprawy zwierząt. Jak to się zaczęło?

Moja Siostra była wolontariuszką w schronisku i pomogła mi zrozumieć, że żeby działać na rzecz zwierząt potrzebne są: zmiany systemowe, pieniądze i ludzie, dla których każde życie ma znaczenie. Traktując przedmiotowo zwierzęta sprowadzamy je do ról zabawek albo jedzenia. Potrzebna jest zmiana w nas samych, żeby zrozumieć, że one czują, cierpią, boją się, cieszą się. Każdy i każda z nas może działać na rzecz zwierząt. Wystarczy wpłata na zbiórki, pomoc w schroniskach, zebranie kocy czy pościeli czy przeznaczenie pieniędzy z wesela dla schroniska. 

Wymienisz kilka takich akcji prozwierzęcych, w których bierzesz lub brałaś udział?

Jestem wolontariuszką w Schronisku w Korabiewicach, ale przyznam, że ze względu na tryb życia, bywam tam bardzo rzadko. Staram się wspierać je finansowo, promować ich akcje, udostępniać je w mediach społecznościowych. Nie biorę udziału w akcjach, rzadko bywam na protestach, ograniczam się do podpisywania petycji oraz wspierania finansowego. Najtrudniejsze dla mnie są codzienne sytuacje – kotki, które ktoś pobił lub zostawił, porzucane czy pobite psy. Według mnie najtrudniejsze jest to, że codziennie obojętnie przechodzimy obok krzywdy zwierząt, nie reagujemy, odwracamy się.

Co możemy my, jako społeczeństwo zrobić jeszcze dla zwierząt?

Naciskać na zmiany prawne, które pozwolą nakładać wysokie kary za znęcanie się nad zwierzętami i obowiązkowe chipowanie zwierząt towarzyszących. Sporo zostało do zrobienia w kwestii edukacji i działań na rzecz ograniczania handlu zwierzętami. Uważam, że należy również wprowadzić zakaz w zakresie ferm futrzarskich i sprzedaży futra w Europie oraz kontrole w zakresie hodowli przemysłowych. Jest cała masa regulacji prawnych, które powinny być zmienione lub wprowadzone. Mamy dużo przestrzeni do edukacji młodych ludzi, pokazywania, że zwierzęta, podobnie jak my czują. Cyrki ze zwierzętami, fajerwerki, edukacja w zakresie #dontshopadopt – z pewnością mamy wiele do zrobienia w tym temacie.

Jakie masz plany na najbliższą przyszłość?

Dobre pytanie. Jeszcze nie wiem. Mam zapełniony kalendarz do marca 2020. 

Rekomendowane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.